piątek, 23 września 2016

"Te dzieci takie pokrzywdzone"

Czy Was też tak bardzo irytują takie zdania??



Od kiedy urodziłam pierwsze dziecko miałam postanowienie- jak najmniej słodyczy. Dziecko odchowane w zasadzie na samej piersi, nie dostawałam nawet wody do picia, książkowo karmione warzywami i owocami. Koło roku jakoś cudownie wszyscy dookoła stwierdzili, że moje dziecko przecież może już jeść słodycze. Ignorowali moje prośby, żeby mu słodkiego nie dawać

 "przecież to tylko dziecko, trochę słodyczy mu nie zaszkodzi",

wtedy protestowałam tylko ja, mój mąż raczej stawał po mojej stronie ale jakoś bardzo się z tym nie obnosił . dziecko szczęśliwe że choć matka mówi nie to i tak dostanie, bo przecież babcia wnusiowi pierwszemu jedynemu słodyczy nie odmówi. Tak zaczęło się co wizytę to więcej, później Młody zaczął się już upominać w domu o słodycze i słodkie napoje. Z czasem przyszedł moment, że na każde pytanie co by zjadł jego odpowiedź wiązała się z czymś co jest słodkie. W reszcie zirytowani razem z mężem wprowadziliśmy zasadę " jeśli zjedzone jest śniadanie i obiad, to jednego łakocia może zjeść". Kiedy na świat przyszedł młodszy syn po kilkunastu miesiącach zaczęła się powtórka z rozrywki. Tym razem oboje z mężem stanowczo zakazaliśmy podawania słodyczy. Znów zaczęły się teksty

 " może chociaż posłodź mu trochę to wodę, albo daj mu soczku, przecież on taki biedny tylko ta wodę pije".

  Walczymy jak lwy z wszelkimi zapędami naszych rodzin. Nasi rodzice, dziadkowie mam wrażenie że chcą te dzieci na siłę słodyczami uszczęśliwić bo sami mieli je tylko od święta, wiecie jak dla mnie to właśnie tak powinno zostać. Jeśli dziecko nie zna słodkości to się nie będzie o nie upominać. Na koniec pokaże wam jak zareagowano na moją prośbę alby na urodziny nie kupować Młodemu słodyczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz