piątek, 9 września 2016

"Zimny chów" :)


Od dawna denerwują mnie przycinki do sposobu ubierania moich dzieci. Ciągle słyszę za plecami głosy kobiet typu" ta to te dzieci trochę za cienko ubrała" itp. Kiedy pójdę z chłopcami do mojej babci to w ciągu godziny słyszę przynajmniej trzy razy że moje dzieci są za lekko ubrane.

O ile przy pierwszym dziecku faktycznie słuchałam " doświadczonych mam" w kwestii ubioru dziecka i pierworodny w czapce na uszy chodził gdy temperatura spadała poniżej 15 st, tak przy drugim użyłam rozumu. Młodsze dziecko czapkę nosi zimą, od kiedy temperatura na dworze przekroczyła 10 st nie nosi czapki w ogóle, " przecież zawieje mu uszki" najczęstszy tekst jaki słyszę nawet od obcych ludzi, a przecież zapalenie uszu jest chorobą wirusową przewianie nie ma tu nic do rzeczy. Serce mi ściska kiedy przy takiej pogodzie jak dziś( błękitnie niebo, 26 stopni w cieniu) widzę dzieci w długich spodniach, bluzkach z długim rękawem, mało tego w kurtkach i czapkach lub pod grubymi kocami. Stawiając na "zimny chów" pozwalam moim dzieciom kąpać się w wannie tak długo jak chcą więc najczęściej wyciągam je z zimnej wody, pozwalam im kąpać się w jeziorze choć woda jest zimna- jak im zimno sami wychodzą, ubieram ich tak jak siebie, nocą nie przykrywam na siłę. Jaka jest różnica? starszy syn, który organizm miał raczej przegrzany niż zahartowany bardzo często choruje, młodszy który od małego raczej nie był przegrzany mimo zarazków w domu raczej rzadko choruje, a jest wcześniakiem i jego odporność nie jest taka jak u dzieci urodzonych o czasie. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii na temat ubioru dzieci, bardzo proszę podzielcie się ze mną Waszym zdaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz